- Najprawdopodobniej otoczą obóz. Nie zdąłymy już zająć strategicznych pozycji powitamy ich walką wręcz. Nie pozwolimy im dopaść naszych kobiet i dzieci, rozniesiemy ich w pył!! - zakrzyknął i na twarzy przywódcy leśnej grupy pojawiły się zdecydowanie determinacja. Wyglądał teraz groźnie i pięknie, a jego ludzie unieśli do góry broń na znak oddania i ducha walki.
Wrogowie dotarli już w okolice obozowiska i zgodnie z przewidywaniami Grzywacza zaczęli zataczać krąg wokół garstki obrońców. Wszyscy mężczyźni zdecydowali się zostać. Trzynastu bliskich sobie ludzi za chwilę zginie, oddając życie za lepsze jutro dla swych rodzin. Taka śmierć była tego warta.
Grzywacz i Słowik stali obok, siebie, wymieniając ostatnie pożegnalne spojrzenie. Grzywacz nie bał się o siebie. Ale patrzenie na śmierć przyjaciół, zanim on sam zginie, napełniała go lękiem. Odpędził go jednak szybko, nie czas teraz na strach. Musi pociągnąć za sobą jak najwięcej czarnych napastników. Teraz trzeba czekać na ruch wroga.
Przeciwnik obstawiał ostatnie stanowiska łucznikami, niektórzy znajdowali się już na gałęziach drzew z napiętą cięciwą i czekali na sygnał. Łucznicy pewne stanowili z połowę ścigających ich ludzi, pozostali mieli z nimi walczyć wręcz. Ich samych było trzy razy mniej i nie mieli przy sobie łuków, które złożone leżały na placu treningowym, oprócz Słowika, i zapewne z tego powodu jako pierwszy stanie się celem.
W tej chwili z namiotu za ich plecami dobiegł szmer i wyłoniła się z niego Aythya. Grzywacz na chwilę stracił oddech. Najwidoczniej ukryła tam swoje rzeczy, bo teraz stała w pełnej łuczniczej szacie bojowej, do pleców miała przytroczony kołczan ze strzałami, na ramieniu łuk, a wszystkie paski i kieszenie naszpikowała nożami. Nie to jednak przykuwało największą uwagę. W ręku Aythya trzymała miecz. Inny niż te, które Grzywacz do tej pory widywał, dłuższy i cieńszy, jakby dopasowany do dłoni swojej właścicielki.
Dziewczyna rozejrzała się wokół, mrużąc oczy i szukając wroga. ,,Znowu ta mina", zdążył pomyśleć Grzywacz. Wyglądała pięknie i przerażająco
- Ja zdejmę wszystkich łuczników. Wy dacie sobie radę z resztą - oznajmiła spokojnie, po czym wykonała skok tak wysoki i daleki, ze zniknęła w koronach drzew.
Nie wiadomo było nawet, czy napastnik zorientował się, co się wydarzyło. Grzywacz spojrzał na Słowika, ale ten po prostu wzruszył ramionami.
- Słyszałeś. Ona zdejmie dwudziestu, a nam zostanie po jednym na łebka - podsumował i jakoś zaczęło im się Iżej oddychać.
A więc jest jeszcze nadzieja.