Avatar @magdag1008

Maggie w książkach

@magdag1008
29 obserwujących. 42 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 6 dni temu.
maggie_w_ksiazkach
Napisz wiadomość
Obserwuj
29 obserwujących.
42 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 6 dni temu.
czwartek, 12 października 2023

Wywiad z Żanetą Pawlik

Witajcie Kochani!
Mam dziś dla Was wywiad z Żanetą Pawlik! Żaneta okazała się sympatyczną kobietką, która ma w życiu wiele pasji. W pewnym momencie postawiła na książki i tak jest do dziś. Ciekawi jesteście co robiła zanim zaczęła pisać? Zapraszam na wywiad
 
 
 
 
 
Cześć Żaneta! Dziękuję, że zgodziłaś się na mały wywiad. Na początek powiedz nam coś o sobie? Oczywiście tyle ile chcesz nam zdradzić o rodzinie, o tym co robisz w życiu kiedy nie piszesz? Co lubisz robić a czego nie? Powiedz nam kim jest Żaneta Pawlik.
Gdybym praktykowała zen, na pytanie: „kim jesteś” odpowiedziałabym: „nie wiem”. Ale z buddystami jedynie sympatyzuję, więc odpowiem przyziemnie. Obawiam się, że moja codzienność jest zero-jedynkowa, nieskomplikowana. Dzieli się na momenty, kiedy pracuję zawodowo (na etacie) i piszę. Świadomie zrezygnowałam z innych aktywności, wygaszając je stopniowo. Po prostu przychodzi taki moment, w którym musisz zdecydować, na jakiego konia postawić. I tak w myśl rozważnego gospodarowania energią wycofałam się z teatru, z którym byłam związania ponad 8 lat. Umiejętność wchodzenia w rozmaite role przeniosłam na grunt literacki, kreując bohaterów moich powieści. Hobbystycznie nagrywam podcast Pisarskie Dywagacje, o szeroko rozumianym rynku książki i literaturze. Prywatnie jestem żoną i matką dorosłej już dziś kobiety. Kocham Azję Południowo-Wschodnią i na pewno stawiam ją wyżej od motocyklowych wojaży, które wspólnie z mężem uskuteczniamy.
 
Poczytałam odrobinkę na Twój temat i dowiedziałam się, że grałaś w teatrze. Jak już o tym wspomniałaś. Powiem Ci, że zaskoczyła mnie ta informacja. Jak to się stało, że trafiłaś na jego deski?
Zastanowiłabym się raczej, jak to się stało, że nie związałam życia zawodowego ze sceną. Aktorstwo było we mnie od zawsze. Być może człowiek rodzi się z duszą artysty, więc to nie do końca moja zasługa. Poza tym uważam, że talent owszem, predysponuje nas do określonych działań, ale nie wystarczy do osiągnięcia sukcesu. Praca nad sobą, rozwój, edukacja, poszerzanie horyzontów mogą zaprowadzić znacznie dalej. Stanie w blasku reflektorów, kłanianie się przed publicznością powodują, że fruwasz. Tylko kiedy brawa wybrzmią, człowiek wraca do siebie. Euforia się kurczy, chowa w środeczku. Pozostaje pustka, którą trzeba czymś wypełnić. Kolejną rolą najprościej. Koncentrowanie uwagi na sobie, szczególnie jeśli ma się poczucie dobrze wykonanej pracy, bywa budujące. Przenoszę ciężar ze swojej osoby na książki. Jest w nich niemało mnie samej, zawsze oddaję bohaterom cząstkę własnych przemyśleń lub celowo stawiam w kontrze. Uwielbiam ten proces. W literaturze znacznie więcej zależy ode mnie niż na scenie. Na deskach debiutowałam w czterdzieste urodziny, pisarsko kilka lat później. Chyba wolno dojrzewam, ale to dobrze. Dzięki temu, że mam spory bagaż doświadczeń, mogę powoływać do życia skomplikowanych wewnętrznie bohaterów.
 
To faktycznie dość późno zaczęłaś swoją przygodę z teatrem. A jeszcze później z książkami, ale o tym za chwilę opowiedz. Teraz powiedz mi czy nadal grasz? Czy to już jest przeszłość?
Miniony rok pozwolił mi domknąć ten etap. Poznałam mnóstwo fantastycznych, uzdolnionych osób. Uwrażliwiłam się na człowieka. Empatia wcale nie jest łatwa, bo najczęściej mylimy ją ze współczuciem. Współodczuwanie byłoby w tym wypadku trafniejsze. A kiedy współodczuwasz, doświadczasz tego wszystkiego, co spotyka innych. I mówię tu nie tylko o dobrych sytuacjach. Teatr na pewno przygotował mnie pośrednio do spotkań z Czytelnikami. Wystąpienia publiczne zawsze rodzą stres, to naturalne. W obu wypadkach najtrudniej jest zacząć, potem już się płynie.
 
To chyba w każdej dziedzinie życia najtrudniej postawić pierwszy krok, a potem już jakoś leci. Wróćmy do Twojego pisania. Powiedz jak zaczęłaś pisać?
To już nie jest takie oczywiste jak w przypadku teatru. Owszem, całe życie słyszałam, że mam lekkie pióro, ale odbierałam takie słowa bardziej jak komplement, grzeczność. Przed covidem wspólnie z mężem podróżowaliśmy trochę z plecakami po świecie, prowadziłam blog, montowałam filmy. Do czasu, aż wirus odebrał nam taką możliwość. Wszystkich nas pozamykali w domach, zabronili wstępu do lasu. To był trudny moment dla wielu z nas. Z jednej strony otrzymaliśmy szansę przyjrzenia się własnemu życiu, zastanowienia, czy dobrze mi tu, gdzie jestem. Z drugiej czuliśmy się przytłoczeni sytuacją. Właśnie w takich okolicznościach uwolniła się potrzeba pisania. Być może cały czas tkwił we mnie potencjał, potrzebowałam jedynie sprzyjających okoliczności do jego uwolnienia.
 
Widzę, że pandemia u Ciebie też była ognikiem zapalnym Twoje książki to pozbawione lukru historie, przedstawiające trudne życie bohaterów. Powiedz mi czy trudno jest pisać tak emocjonalnie?
Trudno pisać. Kropka (śmiech). A tak poważnie, emocje nie są zaplanowane. To skutek uboczny. Cieszę się, że Czytelnicy często podkreślają, jak ważną rolę odgrywają rozmaite stany emocjonalne, przez które przechodzą, czytając moje książki. To znaczy, że albo utożsamiają się z bohaterami, albo postaci i to, co je spotyka, nie są im obojętne. To już nie moja zasługa, a odbiorców lektury. Dobra literatura nie może bazować wyłącznie na emocjach. Bez zahaczenia o ważny problem byłaby jedynie przyjemną książką, a ja chcę trafiać do ludzi głębiej.
 
Zdecydowanie Ci się to udaje, bo dotykasz głęboko. Jak wygląda Twój research przed napisaniem książki?
Nastrajam się na sygnały płynące z otoczenia. Obserwuję ludzi, ich sposób poruszania się, mimikę. Jeśli potrzebuję merytorycznej wiedzy, posiłkuję się tematyczną literaturą i szeroko pojętym Internetem. Zwracam się także do specjalistów, z którymi konsultuję niektóre zagadnienia, jak na przykład problem uzależnień, terapii alkoholowej, specyfikę pracy w służbie zdrowia. Mam w planach książkę, która będzie wymagała ode mnie nawiązania relacji z pewną grupą kulturową, na razie nie doprecyzuję jaką. Jak dalece się uda, czas pokaże.
 
Do Twoich planów wydawniczych jeszcze wrócimy Przyznaję, że poznałam Cię dopiero w Twojej ostatniej książce, dlatego nie znam jeszcze wcześniejszych. Wiem, że zadebiutowałaś książką ,,Mowy nie ma!". Opowiedz mi o niej tak jak byś chciała mnie zachęcić do jej przeczytania.
Najlepszą zachętą są recenzje Czytelników. Od tego radziłabym zacząć, tym bardziej że opinie są dalece pozytywne. Autor zawsze stresuje się odbiorem książek, a jeśli mówimy o debiucie, jak w przypadku „Mowy nie ma!” temperatura wzrasta. „Mowy nie ma!” opowiada historię dojrzałej kobiety, której życie rozsypuje się między palcami. Musi odbudować się na nowo i gdy już osiąga względną stabilizację, wraca do niej przeszłość. Niedomknięte sprawy otwierają stare rany. Wbrew pozorom, jak można domniemywać po słodkiej okładce, powieść nie jest lekka. Dotykamy problemu przemocy domowej, alkoholizmu, bezdomności. Nie brakuje lżejszych momentów, a przede wszystkim nadziei, że wszystko da się poukładać.
 
Zawsze szukając lektury, najpierw czytam recenzje, ale tylko pobieżnie. Nie chcę za bardzo poznać książki, która chcę przeczytać. Chcę sama ją odczuć. A ,,Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze"? O czym jest ta historia?
Cichym bohaterem powieści jest depresja. Książka zaczyna się dramatyczną sceną, szokującą wręcz. Nie wiemy kto ani dlaczego zachował się w taki sposób (celowo przemilczę, co się wydarzyło). Potem akcja cofa się o kilka miesięcy. Poznajemy Ankę, która wraca do kraju po półrocznej przerwie. Nie znajduje oparcia w rodzinie, za to zaprzyjaźnia się z salową pracującą w szpitalu psychiatrycznym. Dziewczyny planują podróż do Indii, nie bez powodu wybierają Waranasi nazywane Miastem Życia i Śmierci, do którego pielgrzymują hindusi. To jest wymagająca przyjaźń, dla której tło stanowi Hamburg z dzielnicą czerwonych latarni, terapia uzależnień od alkoholu i ciemna strona życia policjantów. Rozbłyska światełko w postaci relacji uczuciowej, ale i tu pojawiają się przeszkody. Bo jakżeby inaczej (śmiech).
 
No tak, nie może być prosto i lekko Twoją ostatnią książką jest , ,,Światło po zmierzchu". To piękna historia, która zmusza do refleksji. Możesz ją w kilku zdaniach przybliżyć Czytelnikom?
Z pewnością nie jest to moja ostatnia powieść, ale rozumiem, co masz na myśli. W „Świetle po zmierzchu” zestawiłam ze sobą dwa odmienne światy, których, jak można by przypuszczać, nie można połączyć. Julia, gwiazda filmowa i teatralna po aferze medialnej szuka schronienia na wsi, u licealnej przyjaciółki. Ale i tam dopada ją przekleństwo sławy. Tak trafia do chaty Kosmy, fotografika przyrody, outsidera, wykluczonego przez lokalną społeczność. Relacja tej dwójki nie należy do łatwych, ale im bliżej pozwalają do siebie podejść, im więcej dowiadujemy się o ich przeszłości, tym lepiej zaczynamy rozumieć. Obserwujemy rozdarcie Julii między potrzebą stania w świetle reflektorów a spokojem i ciszą, niosącą ukojenie. Znów powraca dylemat, czy te dwa światy da się połączyć? Odpowiedź w „Świetle po zmierzchu”.
 
Mam nadzieję , że ,,Światło po zmierzchu" nie jest ostatnią Twoją książką Pięknie ją przedstawiłaś. Jesteś w stanie powiedzieć, która z Twoich książek jest Ci najbliższa?
Jestem, ale tego nie zrobię. Każdy autor powie Ci, że z książkami jest jak z dziećmi, żadnego nie należy wyróżniać. Zresztą moje powieści różnią się od siebie tematyką, więc w każdej znajduję wątek, który szczególnie ze mną rezonuje.
 
A już myślałam, że Cię wezmę pod włos Wiem, że to trudne pytanie, ale możesz wskazać która lub który z Twoich bohaterów jest Ci najbliższy i dlaczego?
Wręcz przeciwnie, to bardzo proste pytanie. Może na początek trochę przekornie; na pewno nie nawiązałam relacji z główną bohaterką „Światła po zmierzchu”, Julią. Teoretycznie powinnam, bo Julia jest aktorką, więc istnieje wspólna dla nas płaszczyzna. Znacznie bliższa jest mi jej siostra, Teresa. Zwykła kobieta, oddana rodzinie, ale też pogubiona. Tęskniąca. I ona znajduje odpowiedź na tę tęsknotę, przez co jeszcze bardziej cierpi. Uwielbiam Jadźkę z „Tamaryndu”, salową ze szpitala psychiatrycznego. Znowu na pierwszy rzut oka prosta kobieta, ale przy bliższym poznaniu okazuje się szalenie skomplikowana. Robson, znowu „Tamarynd”. Ten to dopiero daje do wiwatu. Czytelnicy współczują mu i potępiają, często jednocześnie. Nie sposób pominąć Małgośki z „Mowy nie ma!”. Mam irytującą zdolność komplikowania bohaterom życia, więc i w jej poukładaną codzienność wrzucam kłody. Z Małgośką chętnie poszłabym na kawę, gdyby była prawdziwa.
 
Czyli w każdej książce kogoś darzysz sympatią. W sumie to dobrze, że lubisz bohaterów, których stworzyłaś. A co teraz? Piszesz coś nowego? Możesz nam coś zdradzić?
Piszę, piszę. Dwie powieści są aktualnie w redakcji, jedna z nich ukaże się po nowym roku. Opowieść o dwóch kobietach, które na skutek pewnych okoliczności żyły w izolacji. Jedna z wyboru, druga z konieczności. Po latach muszą stawić czoła normalnemu życiu, co rodzi wiele problemów. Pracuję nad kolejną, kilka pomysłów czeka na swój czas.
 
O tej książce, która już jest przygotowywana do wydania, słyszałam. Ale o tym, że kolejna jest już w fazie tworzenia, to nie. A to jest świetna wiadomość! Mamy zatem na co czekać! Dziękuję Ci serdecznie za ten wywiad, że znalazłaś dla mnie czas. Życzę Ci duuuużo zdrówka i żeby spełniły się Twoje marzenia i plany wydawnicze jak i te prywatne.
Bardzo dziękuję. Miło było się spotkać i porozmawiać. Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Czytelników!
 
A Was moi mili Czytelnicy zachęcam do poznania twórczości Żanety. To emocjonalne bomby, pozbawione lukru historie o życiu. Czasem trzeba usiąść i przeczytać coś takiego, co sprawi, że zastanowimy się nad swoim własnym życiem.
× 1
Komentarze
@maciejek7
@maciejek7 · około rok temu
Zachwyciła mnie książka "Światło po zmierzchu" autorki.

Archiwum

2024

2023

© 2007 - 2024 nakanapie.pl