Wibracja telefonu wyrwała mnie z rozmyślań. Na ekranie wyświetliło się zdjęcie profilowe mojej ciotki Susany...
– Cześć, ciociu – przywitałam się.
– Kochanie, to ja, ciocia Susana.
Jej głos drżał, jakby przed chwilą płakała.
– Wiem, ciociu. Coś się stało? – odpowiedziała mi cisza.
– Ciociu?! – wykrzyknęłam, gwałtownie podnosząc się z krzesła.
Wtedy usłyszałam jej głos. Brzmiał nienaturalnie – mówiła monotonnie, myląc słowa – wyraźnie czytała coś na głos.
– Laura, jeśli pragniesz mnie zobaczyć żywą, przynieś opalizującą strzałę pod wierzby na kilometrze 1934 przy drodze numer 3, przed wjazdem do Caleta Olivia. Przyjedź sama dziś o drugiej nad ranem. Jeśli pojawisz się z kimś, będziesz mieć mnie na sumieniu.
– Ciociu, z kim jesteś? Czy wszystko w porządku?
Połączenie zostało przerwane. Nogi miałam jak z waty – musiałam się chwycić stołu, aby nie upaść na podłogę...