W pewnym momencie Michalina poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Powoli się odwróciła i spojrzała prosto w czarne jak smoła oczy Janka, który siedział nieopodal na ławce i wpatrywał się w nią intensywnie. Nie byli w stanie oderwać od siebie wzroku. Ich spojrzenia przyciągały się jak magnes.
Janek wstał i podszedł, by się przywitać. Ucałował ją w dłoń, cały czas patrząc w jej oczy. Michalina jeszcze nigdy czegoś takiego nie doświadczyła. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Tyle razy słyszała o motylkach w brzuchu, a teraz sama je czuła. Wpatrywała się w chłopaka rozmarzona. Miała wrażenie, że czas stanął w miejscu, zakręciło jej się w głowie. Twarz Janka wyrażała zaniepokojenie. Michalina spuściła oczy nieco niżej i zobaczyła, że jego usta się poruszają. Dziwne – pomyślała. Nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Wokół panowała cisza. Stopniowo do dziewczyny zaczęły dochodzić odgłosy otaczającego ją świata, gwar rozmów, śpiew ptaków i szum drzew. Wśród całej tej kakofonii Michalina usłyszała głos chłopaka.
– Dobrze się czujesz? Nic ci nie jest? Bardzo pobladłaś. Wszystko w porządku? – dopytywałJan.
– Tak – ocknęła się. – Wszystko w porządku.
Chwycił ją pod ramię, zaprowadził do ławki i usiadł obok, według dziewczyny aż za blisko. Czuła jego zapach, miała wrażenie, że wszystkie jej zmysły powariowały. Potrzebowała chwili, żeby dojść do siebie (...)
– Ale mnie wystraszyłaś. Nawet nie wiem, jak masz na imię.
– Michalina, jestem Michalina Goppold von Lobsdorf.
– Miło mi cię poznać, Michalino Goppold von Lobsdorf. Ja jestem Jan Pióro.