Poczuła raczej, niż zrozumiała, że żywioły jednoczą się i kumulują wokół niej, a może raczej to ona je jednoczyła i wydobywała na zewnątrz. Ponownie rozległ się huk i tym razem jej energia zmaterializowała się w postaci pyłu, który miał kolor biały, lecz wirował podobnie. Nie mogła już widzieć walczących, ale czuła, że to, co zobaczyli, ich zatrzymało. Dookoła niej zaczął krążyć potężny wir energii, zgarniając kamienie, piach, pył i rośliny. Rósł, pnąc się, i rozszerzał ku górze jak wielka trąba powietrzna.
Aythya stała z uniesionymi rękami, a jej włosy łopotały wściekle wokół głowy. To, co robiła, było uwolnieniem energii kryjących się w ziemi, powietrzu, wodzie i ogniu w najczystszej postaci i choć robiła to po raz pierwszy, czuła, że wie, dokąd zmierza, jakby przed nią jej przodkowie nieraz kroczyli tą ścieżką.
-To niemożliwe - bąknął Kruk do siebie. - To nie jest możliwe - powtórzył, stojąc naprzeciw zjawiska, które wydawało się przekraczać granice rzeczywistości (...)
Biały tajfun przesunął się błyskawicznie, ale Kruk nie dał się zaskoczyć. Uniósł ręce, przywołując czarną energię, która w szalonym tempie otoczyła go, broniąc przed tym, co Aythya posłała w jego kierunku.
Siła jej mocy teraz osłabła, lecz już po chwili poczuła, ze ktoś do niej dołącza, jej przyjaciele wysyłali do niej swoje moce, dają wsparcie. Byli razem i było ich więcej, a to, co mialo stanowić ich słabość, stało się ich siłą. Kruk ugiął nogi w kolanach i dało się dojrzeć, że walczy. Jemu jednak nikt z pomocą nie przyszedł. Powoli szalą białej energii przesuwała się, pochłaniając czerń i zmieniając jej kolor. Kiedy biel energii Aythyi, dotarła do ramion Kruka, rozległ się straszliwy ryk mężczyzny.
- Nieeeeeeee
Żywioły porwały go i wciągnęły w krąg powietrza, z którego nie potrafił się uwolnić. Obracany przez masy powietrza, potrącany był przez odłamki skał i kamieni, które raniły go z każdej strony. Potężny huk wzmógł się jeszcze i Aythya poczuła, jak coś pragnie ją również wciągnąć do środka. Coś przyzywało ją, coś mrocznego i potężnego, i mogła po to sięgnąć, było na wyciągnięcie ręki. Czyż nie tego pragnęła? Być najpotężniejsza na świecie, nigdy już nie czuć strachu?
-Nie! - przeciwstawiła się głośno Aythya.
Te uczucia nie należały do niej, nigdy tego nie pragnęła, to nie jej energia ją wzywa i czas już to zakończyć. Zacisnęła pięści, wir opadł, a Kruk wraz z nim upadł na kamienną posadzkę. Zaległa całkowita cisza. Nikt się nie poruszał. Aythya oddychała ciężko, na jej twarz opadły rozsypane włosy. Przyjaciele dziewczyny powoli podchodzili bliżej, poczuła bardziej, niż zobaczyła, że ktoś przez ramię przygląda się ciału jej ojca.
- Nie żyje? - zapytała Aquila.