Avatar @magdag1008

Maggie w książkach

@magdag1008
29 obserwujących. 42 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 4 dni temu.
maggie_w_ksiazkach
Napisz wiadomość
Obserwuj
29 obserwujących.
42 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 4 dni temu.
środa, 2 października 2024

Post patronacki ,,Leśna obietnica"

,,Leśna obietnica"
literatura obyczajowa
Premiera 11-09-2024
Dziś premiera!!!
 
 
Kolejna książka, która będzie wkrótce obchodzić pierwszy miesiąc po premierze. To cudowna książka i cieszę się, że mogłam ją poznać, praca przy jej promocji jest dla mnie przyjemnością
 
Z tej okazji mam dla Was fragment, w którym Żaneta jako już dorosła, młoda kobieta buntuje się. Nie chcę mieszkać w lesie, a tym bardziej oddawać swoich synów Dziewannie. W tej dziewczynie kotłuje się tyle emocji, że trudno jej je okiełznać. Podjęła jedną próbę ucieczki z lasu. Czy jej się udało i jakie będzie odczuwać konsekwencje? Po odpowiedzi zapraszam do lektury
 
 
 
Żaneta kochała otaczający ją bor, ale nie nocą. W ciemnościach spomiędzy pni wyskakiwały duszki, konary budziły się do życia i wyglądały niczym powykręcane paluchy, las tętnił nierozpoznanym życiem, a to budziło grozę. Matula wspominała, że czasami pod ich dom podchodzili wilcy i Żaneta nie miała pewności czy ma na myśli zwierzęta, czy inne istoty. Nie porzuciła jednak swojego zamiaru i po drugiej zerwała się z łóżka, przeszła boso przez dom i wymknęła się na zewnątrz. Nie miała pojęcia, którędy iść, ale wiedziała, w którą stronę udawała się mama, kiedy szła odebrać poród. Wierzyła, że sobie poradzi, przecież wychowała się w tym lesie i znała jego tajemnice. Gałązki pod jej stopami łamały się z trzaskiem i za każdym razem miała wrażenie, że serce wyskoczy jej z piersi. Hukała sowa, ale to również nie przynosiło jej ulgi, dźwięk brzmiał złowieszczo, szczególnie w połączeniu z wiatrem. Zerwał się nagle, zakołysał pniami chudych iglastych drzew, aż zaskrzypiały jakby w proteście. Owionął Żanetę podmuch, wzbił igły i zeschłe liście, popchnął w stronę polany. Zastała tam Dziewannę, wiedziała, że to ona po łuku i chartach otaczających swoją panią. Bogini trzymała napiętą broń i celowała w jej serce, tego Żaneta była pewna. Struchlała, uklękła i wyciągnęła przed siebie dłonie.
- Pani wybaczy krzyknęła. Wybaczy pani!
- Chciałaś uciec - zauważyła Dziewanna głosem brzmiącym, jakby dochodził spod ziemi.
Albo z grobu. Na tę myśl Żaneta zadrżała.
- Tak.
- Dlaczego? - Dziewanna opuściła broń i zbliżyła się do dziewczyny.
Pachniała swojsko, wyprawionymi skórami zwierząt zarzuconymi na ramiona, ziołami, ściółką. Jej skóra emanowała światłem niczym księżyc, białym i przyjemnym. Wydawała się ładna, zupełnie inna od tego czegoś, co wiele lat wcześniej Żaneta widziała w borze, kiedy matka składała obietnicę. Przyjemna twarz nakropiona piegami, brązowe włosy w niektórych miejscach pozaplatane w warkocze, ustrojone koralami z żołędzi i szyszek, uśmiech. Było w nim coś złowieszczego, bezlitosnego, chociaż bogini patrzyła na Żanetę swoimi brązowymi oczami ze zrozumieniem i troską.
- Nie chcę oddawać ci synów, nie zamierzałam zostać w lesie na zawsze! - W Żanecie znów obudził się gniew. Nie prosiłam o to.
- Prosiła twoja matka - rzekła surowo Dziewanna.- Każdy syn ma być oddany do mnie pod opiekę....
- Żeby go pożarły rusałki! - prychnęła Żaneta tak, że drobinki śliny uciekły jej z ust.
- I na taki los moich chłopców mam się godzić? prychnęła znów Żaneta. - Która matka by na to poszła.
 
 
Komentarze

Archiwum

2024

2023