Zanim skończył mówić, zrobiłam krok i usłyszałam trzask. Zatrzymałam się na kupce potłuczonego szkła, leżącej pod oknem w przedpokoju, obok drzwi. Nogą zahaczyłam o miotłę z plastikowym włosiem, której policjant użył zapewne do uprzątnięcia tego bałaganu.
– Kto zamiótł szkło? Mówiłam ci przez telefon, żebyście niczego nie dotykali, Debarnot. Nie wiecie, że w ten sposób można zatrzeć odciski palców?
– Miotła już tam stała, gdy znaleziono ciało. Nikt niczego nie dotykał… aż do teraz – dodał komisarz, patrząc na moją stopę...
– Weszli tędy? – zapytałam, wskazując na okno zasłonięte grubą, czerwoną zasłoną.
Lamuedra potrząsnął głową i odsunął materiał. Okno, które wychodziło na ulicę, miało zamknięte okiennice i nienaruszoną szybę.
– A więc skąd się wzięło to szkło?
– To ty masz dyplom z kryminalistyki – odparł komisarz, wzruszając ramionami.