To był dzień pełen wrażeń. Widziałem po Paolu, jak to przeżywał, ale trzymał się dzielnie. Byłem z niego taki dumny! Najlepsza scena czekała na mnie, kiedy dojechałem wreszcie z bratem do domu. Zatrzymałem samochód na podwórku i wysiedliśmy z Paolem, a z domu wybiegła Olivia i rzuciła mu się na szyję. Mina młodego była bezcenna Wyglądał, jakby wygrał kumulację w Eurojackpot.
-Moje kochanie, nic ci nie jest - ucieszyła się Olivia, gładząc go po twarzy.
-Skarbie, tak bardzo się o ciebie martwiłem - odpowiedział Paolo, po czym przyciągnął ją do siebie mocno i pocałował.
W drzwiach domu zobaczyłem Rosę, która przyglądała się tej scenie z rozczuleniem, a potem posłała mi szelmowski uśmiech. Tylko ja wiedziałem, co to miało znaczyć. To była zapowiedź i obietnica. I pewność, że zawsze będzie mnie tak kochała.
Kiedy wszyscy weszliśmy do środka, czekała nas jeszcze jedna niespodzianka. Nasz niespełna roczny synek, Vittorio, mówiąc „pa-pa, pa-pa, puścił podparcie i pomaszerował w moim kierunku, wyciągając rączki. Paolo i Olivia stali jak oczarowani. Rosa przytuliła głowę do mojego ramienia i nic nie mówiła ze wzruszenia, a ja... wyciągnąłem ręce do synka i porwałem go w ramiona, a potem objąłem jeszcze żonę.
Zaraz rzuciła się na mnie pozostała szarańcza i wszedłem do kuchni obwieszony trójką dzieci.
Może i mój ojciec był złym człowiekiem, ale ja, mój brat i moje dzieci możemy być lepsi. Zaczęliśmy nowy rozdział. W końcu to od nas zależy, jaka będzie w przyszłości nasza rodzina. Mozza to my.