Co mnie wkurza w mojej pracy?
Wiele rzeczy, ale dziś na plan pierwszy wysunęły się dwie.
Mamy uczyć dzieci i młodzież czytania ze zrozumieniem (na każdym przedmiocie, nie tylko na języku polskim) oraz wymagamy od nich pracowitości - a częstokroć sami nie rozumiemy czytanego tekstu
i, co gorsza, nie podejmujemy wysiłku, żeby go zrozumieć.
Młodzież - zwłaszcza! - naprawdę potrafi zauważyć i powiedzieć bez ogródek, który nauczyciel przykłada się do lekcji, a który odwala swoją robotę i jej nie wykonuje. Potrafi jeden z drugim powiedzieć szczerze, że się nie pouczył, bo mu się nie chciało, ale sorka wytłumaczyła tak,
że on nie ma żadnych pretensji, że dostał jedynkę.
Bardzo często muszę sobie przypominać, jaki sens ma mój zawód. Nie zawsze wszystko się udaje - często nie udaje się nic. Mnie też się czasem nie chce, jestem zarobiona po pachy i tak zmęczona, że nawet podczas snu nie odpoczywam. Ale gdy mówię do moich uczniów "dziś popracujcie sami, mam kiepski dzień, źle się czuję", to nie mam wątpliwości, że zbudowałam z nimi wcześniej bazę
i wyposażyłam w narzędzia, z których w tym momencie mogą korzystać. I może zrobić z nich lepszy użytek niż ja sama.
I nigdy nie wymagam cudów, a tylko tego, czego ich nauczyłam.