Ostatnio przeglądam komputerowe szuflady i napisane przez siebie różności.
Tego wiersza nie pamiętałam w ogóle. Musiał powstać, gdy czytałam George'a R.R.. Martina,
tom za tomem. Czyli co najmniej sześć lat temu.
Jon Snow
Oddaję bez walki, co narodziło się
w blasku miecza. Jest blisko.
Jest stalowo. Jest żal.
Będą zwrócone słowa.
A także samotność.
Znajomym ciepłem otoczy
nieznany dotąd mur.
Jeśli się zawahasz – zaboli.
Zaboli – dowiesz się,
skąd wahanie. Głęboka noc
wyrzuci jeszcze głębszy krzyk.
Na tę noc i na wszystkie pozostałe
zostaję.